czwartek, 9 czerwca 2011

REMONT! Proszę uważać na głowę!

Tak więc kolejne postanowienie (to z pisaniem) diabli wzięli i zanieśli tam, gdzie pieprz rośnie. W związku jednak z poprawiającą się aurą, w ramach pokuty coś tam sobie skrobię. Sesja w toku, więc za dużo czasu nie ma na dzianie się czegokolwiek poza egzaminami. Ale jeszcze zatrząsnę światem! Najpierw jednak muszę uporać się z kilkoma zaległościami uczelniano-życiowymi, potem porządnie się spakować i wsiąść w odpowiedni pociąg, potem przesiąść się w samolocik i... Witaj słoneczna Italio! Jeszcze jakieś dwa tygodnie pieczenia w domu i przenoszę się na wyższy etap (pieczenia właściwego).

Trzymam kciuki za wszystkich, którzy też sesjują... niedługo będziemy sjestować! :) Uszy do góry, ku słońcu!

piątek, 18 marca 2011

Zobaczymy, zobaczymy...

Posmęciłam, pomyślałam... Niewiele to dało, trzeba znaleźć jakiś inny sposób.

W każdym razie podejmę próbę, nie dam się zgnębić sama sobie. Jutro pobudka o 7. Mimo soboty, mimo pogody. Tym bardziej po wczorajszym wieczorze łatwo nie będzie. Ale po co są przeszkody? Żeby je pokonywać. Zobaczymy... Lustro nie kłamie.

Nie można stać sobie z boku i przyglądać się swojemu życiu. W końcu jest moje. Trzeba podjąć wyzwanie.

czwartek, 17 marca 2011

Gdzie ta wiosna?

Zbyt wiele marzeń, zbyt wiele pragnień, zbyt wiele możliwości. Zachciało się poznawać ludzi, świat, budować swoje życie na dziwnych, ulotnych szkieletach.
Co zrobić, gdy jedno marzenie zastępuje drogę drugiemu? Gdy walczą ze sobą i nijak nie da się ich pogodzić? A żadne z nich nie jest tak realne, aby móc przekreślić to drugie. I tak naprawdę jest ich więcej niż dwa. Cała masa kłębiących się w głowie myśli. Bez ładu, bez składu.

Może pora wycofać się i wrócić do swojej skorupki? Czy można tak całe życie? Na dystans, by nie dać się tknąć. Czy to może dać szczęście? Spokój tak, jakiś rodzaj spokoju... Ale szczęście?

I jak tu zasnąć z burzą w głowie? Chyba muszę wrócić do pisania.

I dać sobie czas...

poniedziałek, 17 stycznia 2011

17.01

Zaświeciło pustką. A jednak żyję, nawet czuję, że żyję. Głównie w gardle i zatokach, tam najdotkliwiej... Ma ktoś zapas zdrowia w słoiku? Chętnie odkupię.
Życie i sesja, a do tego cała masa innych zajęć, są nieco przytłaczające i zapomina się o świecie. O blogu już nie wspominając. Ale poprawię się. Jak tylko przebrnę przez najbliższe dwa tygodnie.
Pozdrowienia dla wszystkich równie mocno, a także mniej i tych mocniej, udręczonych. ;)