piątek, 10 grudnia 2010

30.

Co by tu dzisiaj... A! Zaliczyłam oczywiście kolejną przewrotkę. Tym razem na schodkach. Pół dnia byłam z siebie dumna, że nie dałam się zimie... Dwadzieścia metrów od domu musiało mnie dopaść. No inaczej się przecież nie dało...

Jutro idę na łyżwy, przetestować najbliższe lodowisko. Mam nadzieję, że nie będzie tłumów dzieci, bo wtedy nie da się nic zrobić. Paradoksalnie - na łyżwach się nie przewracam. Ups, pewnie wykrakałam.

Miłego weekendu! BEZ przewrotek.

1 komentarz:

  1. Zdecydowanie grawitacja jakoś inaczej na Ciebie oddziałuje, wiesz? A, muszę Cię zmartwić. Nie dam rady w środę jednak... Esej wciąż nietknięty. Poza tym kolega robi w akademiku imprezę urodzinową w środę, więc trzeba się będzie jakoś wcześniej przyszykować... Mam nadzieję, że wybaczysz i w Nowym Roku już jakoś się zgadamy ^^.

    OdpowiedzUsuń