sobota, 13 listopada 2010

3.


Co dziś? A właściwie wczoraj... Dzień okazał się za krótki. Bez niezwykłości. Ponura, deszczowa sobota spędzona w wyjątkowo niehigieniczny sposób. Centrum handlowe... Ale cóż poradzić na taką pogodę, kiedy nawet przejście do tramwaju to wielki wysiłek? I przegapiło się wszystkie poranne dziecięce atrakcje przez zaspanie? Nie było nawet mowy o staniu w gigantycznej kolejce do wspominanego wczoraj Kopernika. Chociaż może aura odstraszyła tłumy? ;)

Na szczęście mieszkanie w centrum ma swoje plusy - zawsze znajdzie się jakaś atrakcja. W ten weekend Multikino wprowadziło jakąś promocję - bilety po 11 . Na wszystkie seanse. I to w weekend! Długi weekend! Grzech by było nie skorzystać. Zainteresowanie wyprawą do kina przejawił jedynie najmłodszy, więc musieliśmy wybierać w repertuarze familijno-dziecięcym. A nie był zbyt imponujący. Mysi agenci i Zakochany wilczek 3D. Po obejrzeniu zwiastunów padło na ten pierwszy. Całkiem zabawny, sympatyczny film dziecięcy, jednak niezbyt porywający. Trochę pokręcony i pokomplikowany, na początku niewiadomo, o co tak naprawdę chodzi. Przygoda mysiego agenta Stefana Malutkiego, którego główną misją jest nocne podbieranie spod dziecięcych poduszek wypadniętych mleczaków i zamienianie ich na monety. Problem pojawia się, gdy pewne dziecko postanawia spotkać osobiście tę nietypową "zębową wróżkę" i zadać jej kilka pytań - zupełnie jak niektórzy ze Świętym Mikołajem. Wszystko pogarsza nieudolny złoczyńca Don Podlov, który wpada na genialny pomysł upublicznienia nietypowych jak na mysz zdolności mysiego agenta i zarobienia na tym milionów. Kroi się afera, potrzebana będzie pomoc i zaangażowanie większych i mniejszych... Okazuje się, że nawet mysi agent czasem musi działać z zapleczem. Ogólnie do przełknięcia. Na szczególną uwagę zasługiwały reklamy przed filmem. ;) Zapowiada się sporo ciekawych premier. I to dziecięcych. ;)
Rango, Zaplątani - ta najbardziej mi się podoba. A na deser trzecia część Narnii.

Wybiera się ktoś na Pottera 7a? ;)

Także gdyby ktoś nie miał na jutro wielkich planów, a chciałby skoczyć do kina, to polecam Multikino. Przy obecnych chorendalnych cenach weekendowych 11 zł wydaje się wręcz śmieszne. Ogólnie obecny repertuar nie wydaje się zachwycający, ale można znaeźć coś dla siebie. Jeśli jutro tata nie postanowi wywieźć nas w jakąś głuszę i zdołam wstać wystarczająco wcześnie, może wybiorę się na Eat Pray Love. :)

Jeszcze w temacie myszek - natknęłam się przypadkiem i tak mi się spodobało, że musze się podzielić. Mouses Houses. Prawda, że cudowne i słodkie?

I hit na niedzielę - tam da da dam!


– Dzień dobry, Kłapousiu! – powiedział Krzyś, gdy otworzył drzwi i Kłapouchy wszedł do pokoju. – Co słychać?
– Wciąż pada śnieg – odpowiedział Kłapouchy posępnie.
– A tak, pada.
– I mróz bierze.
– Naprawdę?
– Tak – rzekł Kłapouchy. – Jednakże – ciągnął rozpogadzając się trochę – nie mieliśmy ostatnio trzęsienia ziemi.

A. A. Milne
moim zdaniem geniusz


3 komentarze:

  1. Ja bym wybrał Zakochanego wilczka 3D... ;) Zaplątani też wyglądają świetnie :P

    OdpowiedzUsuń
  2. Ty tak. ;) Ale ja tu mam ośmiolatka spragnionego przygód dużo bardziej niż historii miłosnych. Poza tym temat wypadających mlecznych zębów i zębowej wróżki jest ostatnio aktualny.

    OdpowiedzUsuń
  3. Pracowity weekend miałaś. Podobał się Najmłodszemu film? Ja natomiast już drugi dzień się opalam! Słońca u nas nie brak, więc trzeba korzystać ^^. Aaaaa! I odradzam oglądania Eat Pray Love, jeśli wcześniej czytałaś książkę. Film nieznośnie się ciągnie momentami, ale trzeba oddać, że zdjęcia na Bali są niesamowite! (:

    PS Tak, wybiera się ktoś na Potterka 7a xD

    OdpowiedzUsuń