środa, 17 listopada 2010

7.

Chciałabym już poczuć zapach piernika i cynamonu. Smak kompotu z suszonych owoców. Delikatną woń igliwia, świec, sianka. Poczuć to zadziwiające wzruszenie przy składaniu życzeń. Zaśpiewać kolędę.
Kupię sobie kalendarz adwentowy. I z czystym sumieniem będę zjadać jedną czekoladkę dziennie.

Ale jeszcze trochę. Niestety. Albo stety. Mamy dopiero połowę listopada. Dlaczego świat jest tak dziwnie zorganizowany, że najpierw nie dzieje się nic, a potem następuje nagły wysyp? I wszystko! Najlepiej jednego dnia! Na szczęście nie w jeden dzień, a w jeden tydzień. Szykuje się intensywna praca mózgu. Uroki nauki. ;) Oby do następnego weekendu.

Piekł ktoś kiedyś chleb? Tak od początku do końca zrobiony samodzielnie. Na zakwasie. Wyrobiony z miłością. Bo ja jeszcze nie. A ponoć wyrabianie ciasta dobrze działa na stres.

Jak widać dziś nic odkrywczego. Kolorowych, smacznych snów.

1 komentarz:

  1. Hej
    Ja piekłam chleb prawie od początku :D- wyszedł pyszny :)
    Aga

    OdpowiedzUsuń